Bez wątpienia internetowy hejt dumnie wkroczył do strefy Schengen – nie zna jakichkolwiek granic, nadto jest wszechobecny, wszędobylski i rozwija się szybciej niż szeroko pojęta branża IT (a wiem co mówię – tak się składa, że wszystkie adwokatki w naszej kancelarii mają mężów pracujących w owej branży).
Niejednokrotnie sami najpewniej jesteście adresatami niewybrednych komentarzy kierowanych pod Waszym adresem i wypadałoby nie tolerować takiego stanu rzeczy. Jako że najstarsi Rzymianie wiedzą, iż najlepszą obroną jest atak – szczególnie pięcioliterowy, który mogę złożyć w sądzie i nazywa się pozew – wypadałoby dysponować narzędziami, które taki atak pozwolą nam skutecznie przeprowadzić.
Podanie aktualnego adresu pozwanego to jeden z elementarnych obowiązków przy składaniu pozwu. Brak wskazania takiego adres spowoduje, że Sąd wezwie mnie do uzupełnienia braków formalnych. Jeśli nie uzupełnię ich w terminie Sąd zarządzi zwrot pozwu. Tym samym, mój kwiecisty pozew mający na celu spowodować zadośćuczynienie mojej krzywdzie przez pozwanego, nie pociągnie więc za sobą żadnych skutków.
Teoretycznie mogę wykazać, że adres pozwanego jest mi nieznany, mimo, że podjęłam wszelkie możliwe działania świata mające na celu jego ustalenie. Aby Sąd uznał to za skuteczne powinnam zatem:
- zwrócić się do Centralnego Biura Adresowego w wydziale udostępnienia informacji w Departamencie Spraw Obywatelskich MSWiA z wnioskiem o udostępnienie informacji o aktualnym miejscu zameldowania (stałego bądź tymczasowego) pozwanego (we wniosku należy jednak podać PESEL pozwanego, co na gruncie omawianej sytuacji wirtualnych hejterów o bujnych nickach pokroju „stokrotka1998XX”, nie zaś „mójpeselto75123098765” jest możliwe jak polska jesień bez deszczu),
- zwrócić się do wydziału spraw obywatelskich w każdym urzędzie miasta lub gminy w Polsce, jeśli przypuszczamy, że pozwany może mieć z ową gminą cokolwiek wspólnego,
- zwrócić się z wnioskiem do Krajowego Rejestru Karnego o udzielenie informacji dotyczącej pozwanego – ten trik zasadny jest tylko wtedy gdy spodziewamy się, iż nasz adwersarz ma na koncie okresy w swoim życiu, w których to okresach otaczająca go rzeczywistość obserwowana była przez niego w tak zwaną „kratkę“,
- jeśli pozwany, zamiast przestępcą jest dla odmiany np. przedsiębiorcą, który prowadził działalność w formie spółki i zasiadał w jej zarządzie, być może uda nam się znaleźć jego adres w aktach znajdujących się w Krajowym Rejestrze Sądowym.
Dopiero gdy ww. działania nie spowodują tego, że będziemy dysponować adresem pozwanego, należy złożyć do sądu wniosek o ustanowienie kuratora dla osoby nieznanej z miejsca pobytu.
I kiedy to ilość kursów na trasie Nowogrodzka-Krakowskie Przedmieście wzrasta, oczywiście w imię „usprawnienia postępowań sądowych“ posłowie tak zwanej totalnej opozycji proponują totalnie fajną propozycję tj. instytucję tzw. „ślepych pozwów”. Dzięki takiemu rozwiązaniu, bezbronny, a zarazem obrażony przez hejtera człowiek, który chciałby wystąpić do sądu o ochronę swoich nadszarpniętych dóbr osobistych, nie musiałaby już podawać w piśmie procesowym danych osobowych pozwanego. Wystarczyłoby bowiem wyłącznie przytoczyć treść wypowiedzi naruszających jego dobra osobiste oraz podać adres URL, na którym te wypowiedzi zostały umieszczone, daty i godziny publikacji, nazwy profilu lub loginu użytkownika.
Sąd będzie mógł wstępnie ocenić, czy ww. wypowiedzi zawierają treści naruszające dobra osobiste powoda. Jeżeli dojdzie do wniosku, że pozew nie jest bezzasadny, zwróci się do operatora publicznej sieci telekomunikacyjnej albo dostawcy tego rodzaju usług o udostępnienie informacji niezbędnych do ustalenia danych osobowych pozwanego.
Jeśli projekt koniec końców spowoduje zmianę procedury cywilnej w powyżej opisanym zakresie, to zapowiada się początek końców egzystencji mocnych w internetowej gębie, czemu niniejszym kibicujemy.
autor: Paulina Stańczak-Wypych – adwokat