Człowiek, który urodził się w latach osiemdziesiątych i wychowywał w latach dziewięćdziesiątych bez wątpienia pamięta, że MTV było stacją, która nadawała muzykę, kasety w walkmenie przewijało się długopisem, komputer łączył się z internetem z charakterystycznym kosmicznym dźwiękiem pipczenia i buczenia, mieszkania w Warszawie kosztowały 3.000 zł. za metr kwadratowy, a jak ktoś prowadził firmę i chciał kogoś pozwać to musiał zmagać się z postępowaniem gospodarczym.
Postępowanie gospodarcze to taki szczególny rodzaj postępowania cywilnego przewidzianego dla podmiotów, które prowadzą działalność gospodarczą. W Polsce obowiązywał długo, bo ponad 20 lat – od października 1989 r. do maja 2012 r. Pamiętamy jeszcze jak trzeba było uczyć się go do egzaminu, po to, żeby niedługo potem o nim zapomnieć:)
Ale wraca! Wraca i to z wielkim przytupem i założeniami, które oczywiście rozumiemy: odkorkowanie spraw w toku, skrócenie czasu ich rozpatrywania. Ale nie ma nic za darmo. W zamian za to przedsiębiorcy powinni zafundować sobie porządny kurs z kpc, albowiem teoretycznie ma być szybko, ale praktycznie owa szybkość wynika z szeregu nałożonych na przedsiębiorców obostrzeń formalnych, których muszą pilnować.
Ale po kolei.
Po pierwsze sprawy gospodarcze powinny zakończyć się w 6 miesięcy. Ktokolwiek postawił swoją nogę w sądzie na Czerniakowskiej wie doskonale o tym, że w takim terminie niekiedy biegły nie jest w stanie nawet wydać opinii w sprawie, więc co dopiero mówić o wyroku. Co więcej, rozstrzygnięcie w większości spraw o minimalnie większym stopniu zaawansowania niż „zapłacił/nie zapłacił” bazuje właśnie na wiedzy i ocenie biegłego specjalisty z danej dziedziny – budownictwo, naprawy samochodów, rachunkowość czy IT. Tym samym naprawdę trudno nam uwierzyć w to, że sprawy będą kończone w pół roku. Obecnie jest to okres, w którym zdarza nam się oczekiwać na wydanie nakazu zapłaty albo klauzuli wykonalności na tzw. „777”, niemniej trzymamy za to wszystko kciuki.
Po drugie, nałożono na przedsiębiorców obowiązek przywoływania wszystkich dowodów w pozwie oraz odpowiedzi na pozew. Dodatkowe dowody będą mogły być powołane tylko, gdy strona wykaże, że nie mogła powołać ich wcześniej albo, że potrzeba ich powołania wynikła później. Nie będzie miała zastosowania dotychczasowa przesłanka, zgodnie z którą dodatkowe dowody mogą być powołane, jeżeli nie spowoduje to zwłoki w postępowaniu. Osobiście strasznie nie lubię takiego odgórnego nakazywania „wyprztykiwania” się ze wszystkiego na samym początku, proces to pewien ciąg zdarzeń, który żyje i ewoluuje i biorąc pod uwagę, że nie do końca wiadomo w jaką stronę pójdzie nasz przeciwnik procesowy, chciałoby się mieć szanse na odpowiednie reakcje procesowe.
Nadto, zarzucanie sądu stogiem dokumentów i masą dowodów już na starcie w naszej ocenie również nie sprzyja temu, żeby postępowanie toczyło się szybciej, skoro mamy na dzień dobry przedłożyć sądowi stos dokumentacji na wszelki wypadek. Osobiście wolimy przedkładać dowody, które z chwilą wniesienia do sądu uznajemy za najważniejsze, najistotniejsza i najbardziej konkretne.
Po trzecie, epicentrum postępowania dowodowego będą dokumenty. Jest to o tyle istotne, że w praktyce jest tak, że strony bardzo często ograniczają się do przedkładania faktur VAT celem wykazania, że ktoś np. zalega im z zapłatą. W naszej ocenie, w chwili obecnej może być to jednak trochę za mało. Warto już teraz zadbać o to, żeby umowy były w jakikolwiek sposób udokumentowane, warunki realizowania zleceń były ustalane nie tylko „na gębę”. Wynika to z tego, że dowód z przesłuchania świadków będzie traktowany wyłącznie jako dowód posiłkowy – jeśli w sprawie pozostaną niewyjaśnione okoliczności.
W tym miejscu uczulamy na obowiązek udowodnienia dokumentem czynności strony takich jak oświadczenie woli lub wiedzy, z którą prawo łączy nabycie, utratę lub zmianę uprawnienia strony w zakresie danego stosunku prawnego (odbiory prac, zastrzeżenia do odebranych prac, stwierdzenia wad). Mając na uwadze taki wymóg, pozwolę sobie poczynić apel do mniejszych przedsiębiorców, bo to właśnie Ci mogą mieć problem z tym, żeby odnaleźć się w nowej procedurze. Po pierwsze, jak wspomniałam już wyżej: nic „na gębę”, a faktura to za mało. Próbujcie dokumentować transakcje: minimum w mailu, sms-ie – na każdą umowę miejcie jakikolwiek „papier” i jakąkolwiek „podkładkę” – Sąd nie będzie najpewniej chciał, żeby zeznawała Państwa asystentka, księgowa czy koleżanka, bo na wszystko będzie chciał mieć dokument. Jeśli np. odbieracie jakieś prace nie możecie w trakcie odbioru powiedzieć, że coś się nie zgadza bo współpracujecie z kontrahentem już wiele lat – proszę mi wierzyć, że bardzo często tak właśnie zaczynają się procesy sądowe – od nadużycia zaufania, wieloletniej współpracy itd. Oczywistym jest, że „Pan Krzysio” z budowy w obliczu procesu zaprzeczy, że kierowaliście do niego jakiekolwiek zastrzeżenia. Po drugie – i tu apel do jednoosbowych działalności gospodarczych – jeśli wnosicie sprawę do sądu, wnoście – już w pozwie – o to, żeby sąd skierował sprawę do rozpoznania w zwykłej procedurze. Już na dzień dobry mówicie w ten sposób sądowi, że chcecie funkcjonować w normalnym regularnym procesie, który nie nakłada na was szeregu obowiązków wynikających ze znowelizowanych przepisów. Zastrzegam, że takie dobrodziejstwo dotyczy wyłącznie jednoosobowych działalności gospodarczych.
Pamiętajcie, że zawsze warto skontaktować się z adwokatem lub innym profesjonalem pełnomocnikiem. Oszczędzanie na usługach prawnych może okazać się w obliczu takiego sformalizowanego procesu czysto pozorne, a zaniechania po Waszej stronie mogą prowadzić do przegranych spraw.
autor: Paulina Stańczak-Wypych – adwokat