To nie pierwszy mój raz kiedy zagadki prawa kapitałowego próbuję rozwiązywać i tłumaczyć poprzez porównania z sytuacjami życiowymi. Dzisiaj idąc znowu w kwestie rodzinne, a nawet prawnorodzinne chciałabym porównać cały proces emisji obligacji korporacyjnych z zabezpieczeniem, z punktu widzenia relacji administratora zabezpieczeń i emitenta takich obligacji, do instytucji małżeństwa. Najpierw, jeszcze przed jego zawarciem mamy etap fascynacji, wizji wspólnej i świetlanej przyszłości, następnie przychodzi czas na zaręczyny (list intencyjny), aż w końcu strony biorą obligacyjny ślub, czyli podpisują ostateczną umowę o administrowanie i wyemitowane oraz objęte zostają obligacje. Z punktu widzenia zarówno stron (emitenta i administratora) jak i obligatariuszy najlepiej byłoby zakończyć taką historię znanym wszystkim „i żyli długo i szczęśliwie”.
I znakomita większość z tych historii tak się właśnie kończy. Mamy nawet piękne i zdrowe potomstwo w postaci zrealizowanych obietnic (czytaj inwestycji). Część jednak dotyka niestety „choroba małżeńska” w postaci rozkładu pożycia. Zaczyna się dziać wówczas dokładnie tak jak niemalże w każdym związku w kryzysie: emitentowi coś nie idzie, zaczyna unikać kontaktu z administratorem, odsuwać się od niego, następnie ignorować go, aż w końcu w ogóle kontakt z administratorem zostaje urwany (i obligatariuszami niestety również).
Porzucony administrator wszelkimi możliwymi sposobami próbuje nakłonić „małżonka” do rozmów: czasami prośbą, czasami groźbą. Kiedy wszelkie inicjatywy w tym zakresie spełzają na niczym, dochodzi często do rozwodu, który ziszcza się poprzez wypowiedzenie umowy o administrowanie. Niestety, o ile na gruncie prawa rodzinnego, wszelkie więzi między małżonkami co do zasady ustają, tak między administratorem a emitentem sprawa jest nieco bardziej skomplikowana.
Czy w związku z wypowiedzeniem umowy o administrowanie administrator może przestać wykonywać swoje obowiązki, skoro umowa już wygasła? Czy może odmówić podejmowania działań na rzecz obligatariuszy? Niestety na próżno w tym zakresie szukać odpowiedzi w ustawie, która owszem – reguluje szczątkowo tę sytuację, natomiast różni ludzie wyprowadzą z tych uregulowań różne wnioski. Ale skoro nawet funkcjonująca od 24 lat Konstytucja, nadal generuje szereg wątpliwości, to co dopiero mówić o jakiejś tam ustawie o obligacjach.
Treść art. 31 ust 4 ustawy o obligacjach stanowi: „W przypadku wygaśnięcia umowy administrator hipoteki wykonuje prawa i obowiązki wierzyciela hipotecznego do czasu zawarcia przez emitenta umowy z nowym administratorem.” Nie ma oczywiście słowa o tym na jakich zasadach i kto ma za to płacić. Praca administratora, to nie są przecież jakieś drobne czynności, tylko działania zmierzające do egzekucji potężnych kwot zainwestowanych przez inwestorów, zasługujących na profesjonalną obsługę.
No właśnie, tylko co z wynagrodzeniem, skoro umowa między administratorem a emitentem nie istnieje? Administrator bowiem pomimo wypowiedzenia umów o administrowanie nadal pełni swoją funkcję administratora, a nie otrzymuje z tego tytułu wynagrodzenia. Z reguły dokonuje wielu czynności mających na celu dochodzenie wierzytelności z tytułu niewykupionych obligacji wyemitowanych przez spółkę, na bieżąco prowadząc sprawy na rzecz obligatariuszy. Czynności te to m.in. kontakt z obligatariuszami, kontrolowanie na bieżąco stanu wpisów w księgach wieczystych, Monitorze Sądowym i Gospodarczym, Krajowym Rejestrze Sądowym, przygotowywanie i zamieszczanie komunikatów dla obligatariuszy, przygotowanie i skierowanie na drogę sądową pozwu i prowadzenie postępowania sądowego, konsultacje z pełnomocnikami obligatariuszy, analizy sytuacji prawnej obligatariuszy, korespondencja z obligatariuszami, weryfikacja dokumentacji i pism od obligatariuszy itp. Nie brzmi to raczej jak spacer przez plażę prawda?
Tymczasem niejednokrotnie jest tak, że umowa o współpracę zostaje rozwiązana, a administrator zostaje z masą obowiązków i bez wynagrodzenia. Czy taką sytuację da się rozwiązać? Oczywiście, część sytuacji rozwiązują obligatariusze z administratorem i sami na siebie biorą odpowiedzialność za wynagrodzenie dla administratora. Część jednak administratorów, mimo rozwiązanej umowy, do momentu ustanowienia nowego administratora, powołuje się w rozliczeniach z emitentem na przepisy o bezpodstawnym wzbogaceniu.
Wskazać należy bowiem, że w opisanych sytuacjach emitent korzysta bezumownie z usług świadczonych przez administratora w postaci administrowania przez niego np. hipotekami zabezpieczającymi wierzytelności obligatariuszy obligacji wyemitowanymi przez emitenta, a w konsekwencji korzystanie z tych świadczeń przez emitenta powoduje po jego stronie powstanie bezpodstawnego wzbogacenia. Emitent czerpie bowiem z pracy administratora nie płacąc mu za to ani grosza. Wykorzystuje fakt, że administrator nie może nie wykonywać swoich obowiązków, które nakłada na niego ustawa.
Zgodnie z art. 750 k.c. do umów o świadczenie usług, które nie są uregulowane innymi przepisami, stosuje się odpowiednio przepisy o zleceniu. Jak stanowi treść art. 734 par. 1 k.c. przez umowę zlecenia przyjmujący zlecenie zobowiązuje się do dokonania określonej czynności prawnej dla dającego zlecenie, a dalej art. 735 par. 1 k.c. stanowi: „jeżeli ani z umowy, ani z okoliczności nie wynika, że przyjmujący zlecenie zobowiązał się wykonać je bez wynagrodzenia, za wykonanie zlecenia należy się wynagrodzenie.”.
Zgodnie z art. 405 k.c. kto bez podstawy prawnej uzyskał korzyść majątkową kosztem innej osoby, obowiązany jest do wydania korzyści w naturze, a gdyby to nie było możliwe, do zwrotu jej wartości. W opisanej sytuacji bezpodstawne wzbogacenie polega na tym, że emitent zaoszczędził środki, które z tytułu korzystania z usługi musiałby normalnie wydać na rzecz innego podmiotu. Podkreślić ponadto należy, że zakładamy, że administrator wciąż aktywnie działa i świadczy swoje usługi, gdyż wykonuje czynności, do których jest zobowiązany na podstawie ustawy, prowadzi postępowania na rzecz obligatariuszy zarówno na drodze sądowej, jak i na drodze polubownej.
Tymczasem emitent pomimo tego, że dysponuje przecież instrumentem w postaci możliwości zawarcia nowych umów o administrowanie z nowym podmiotem i ukształtowania tego stosunku prawnego na nowych zasadach tego nie czyni, korzystając wciąż beztrosko z usług administratora, co również przemawia za tym, że takie relacje między stronami, powinny być oceniane w pryzmacie art. 405 k.c. Usługi wykonywane przez Administratora są niezbędne emitentowi, gdyż tylko wtedy może ona się wywiązać ze zobowiązania nałożonego na nią ustawą o obligacjach tj. obowiązku emitenta wobec obligatariuszy w postaci wyznaczenia administratora zabezpieczeń i zawarcia z nim umowy w tym przedmiocie.
Emitent zobowiązany jest więc w zamian za korzystanie z tych usług do zapłaty administratorowi wynagrodzenia, które to wynagrodzenie można ustalić na podstawie cen, które zostały ustalone przez strony w umowach o administrowanie. Samo przez się rozumie się przy tym iż stawki taki będą stawkami rynkowymi, gdyż funkcjonowały w obrocie dokładnie w takich okolicznościach, gdyż widniały na faktycznie zawartych i faktycznie wykonywanych umowach. Były przez emitenta akceptowane i płacone. Rozwód między administratorem a emitentem, przez który rozumiem właśnie wypowiedzenie umowy o administrowanie, mimo niezwykle specyficznego zapisu ustawy o obligacjach obligującego administratora do działania nawet bez umowy, nie oznacza w żadnym razie, że emitent nie jest zobowiązany do płacenia (idąc dalej w moją prawnorodzinną metaforę) na rzecz byłego już małżonka „alimentów”.
Praca „pro bono” winna bowiem wynikać z potrzeby serca, a nie z przymusu.
autor: Paulina Stańczak-Wypych – adwokat